Odkąd rok temu zamieściłem wpis poświęcony Interactive Brokers, 95% maili które dostaję od Was to pytania dotyczące IB, lub ogólniej – handlu w USA. Mój post był bardzo entuzjastyczny a Interactive Brokers oceniłem wyjątkowo pozytywnie. I słusznie bo to świetna firma. Jednak moim głównym celem nie było reklamowanie IB, lecz pokazanie bogatych możliwości handlu na giełdach amerykańskich w zestawieniu z przaśną i absurdalnie drogą ofertą GPW.
Tymczasem czytając Wasze maile poczułem się jak ib – introducing broker, czy też affiliate. Ktoś kto robi reklamę, pomaga w kwestiach technicznych i dostaje za to wynagrodzenie. A ponieważ to nie mój przypadek dlatego postanowiłem wylać kubeł (ok, może raczej kubełek) zimnej wody na zbyt rozpalone głowy i rozbudzone nadzieje.
Brokeromania – tak nazywam zjawisko, które obserwuję na wszelkiej maści forach branżowych, głównie forexowych ale nie tylko. Polega ono na permanentnym poszukiwaniu cudownego brokera. Równolegle z krucjatą po św. graala tradingu – magiczny system EA, wskaźnik AT, schemat MM, gracze gonią za cud-brokerem. Takim, który przeniesie ich na wyższy poziom dzięki lepszym wykresom, setkami narzędzi do analizy technicznej, szybszej egzekucji, szerszej palecie instrumentów itd. itp. Więcej…